poniedziałek, 2 października 2017

Greenia Home Edition - jak zmalować sobie brzozę

Uwaga - jedyna taka okazja! Dziś mały fragment naszych 4 kątów!


Kto u nas był, ten wie, że nasze mieszkanie momentami bardziej przypomina plac budowy niż miejsce stałego przebywania ludzi. I to nie dlatego, że nie mamy na nie pomysłu, ale dlatego, że nie mamy czasu ich zrealizować :) Z sufitu smętnie zwisają kable z żarówkami (nie, nie jest to inspiracja stylem "loftowym", to jest czysta prowizorka), w szafie kłębią się narzędzia maści wszelakiej (nie, nie są poukładane), a na balkonie stoi pół szafki kuchennej w której można znaleźć dosłownie wszystko. Moim ulubieńcem jest kuchnia, która po wymianie pieca, przypomina klasyczny patchwork. Piwnica natomiast służy jako przechowalnia rzeczy pod nazwą "to się może jeszcze przyda". Ten stan rzeczy utrzymuje się już od 4 miesięcy i nic nie zapowiada, że szybko się skończy.

Ale są takie momenty, że udaje nam się ruszyć z marazmu. Dziś post ,w którym pochwalę się moją ostatnią pracą :) Ściana nad sofą w pokoju była smutna. Reprodukcje mistrzów pędzla na chwilę obecną nie są dla mnie, zegar albo inny kupny gadżet mnie nie zadowalał. Miało być z rozmachem, miał być efekt WOW, miało być "własnymi rencoma", miało być budżetowo i miało pasować do mojego projektu, który urodził się w mojej głowie już dawno. I tak oto zmalowałam sobie brzozowy lasek :) Poniżej kilka kadrów z prac:




I jedna z inspiracji - gotowa tapeta do kupienia na Aliexpress:

Tak jakoś się rozpędziłam z tymi brzozami, że od razu machnęłam jeszcze dwa pieńki w przedpokoju, co uchwyciła "ukryta" kamera. Poniżej efekt! Przyznajemy się - to nasz pierwszy timelapse, bądźcie wyrozumiali:


Najmilszy komplement sprawili mi moi rodzice, którzy wpadli w przerwie prac - "O, jaka ładna tapeta!". 
Co prawda była pewna obawa, że nie podołam - na studiach miałam taki przedmiot jak Struktury wizualne - profesor z tegoż przedmiotu (prof. Orzech, zwany przez nas potocznie Fistachem - serdecznie pozdrawiam!) pewnego razu stwierdził, że może i mam talent do ołówka, ale z pędzlem to ja sobie nie radzę. Ale chyba podołałam. Czekamy na komentarze! :D



Na koniec wrzucam jeszcze zdjęcie małego pomocnika, który nieustannie próbował mi pomóc. Tu akurat zmęczył się pomaganiem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz